Tekst ukazał się pierwotnie na moim Blogu na portalu innPoland.pl w dniu 8 czerwca 2015 r., można znaleźć go tutaj.
Największym wyzwaniem dziś jest
nauczyć młodzież, jak łączyć praktykę z teorią.
Idea jak najbardziej słuszna. Sam
ją w praktyce zastosowałem już w 2004 r. gdy byłem promotorem prac
licencjackich w szkole wyższej GWSHM Milenium w Gnieźnie. Nadal ją praktykuję
bez żadnych nakazów odgórnych. Oto tematyka prac magisterskich z mojego seminarium:
Minimalizm w kształtowaniu marki produktu; Strategie marketingowe z
wykorzystaniem marketingu zapachowego, sport elektroniczny, turystyka kulinarna
w promocji regionu, storytelling w promocji marki pochodzącej z badanego
miasta. Wszędzie moi seminarzyści muszą robić badania własne: wywiady z
ekspertami, ankiety itd.
Odgórne wprowadzenie wymogów
praktycznych lub robienie z tego sensacji to kolejny dowód na słabość polskiej
nauki. Takie inicjatywy powinny być realizowane oddolnie przez promotorów na uczelniach
od dawna. Szczególnie w szkołach biznesowych pisanie prac teoretycznych przez
studentów jest mało sensowne. Aby napisać dobrą pracę teoretyczną, trzeba
studiować dane zagadnienie kilkanaście lat. Czas teoretycznych prac musi minąć
bezpowrotnie. Niestety polska kultura temu nie sprzyja. Przypomnę, że
zajmowanie się praktycznymi sprawami (np. handlem) nie przystawało
szlachcicowi, a polskie szkolnictwo publiczne przecież jest kontynuatorem
feudalnej kultury szlacheckiej.
Punkt ciężkości przy ocenie jakości
powinien być położony na uzasadnienie teoretyczne. Nie do końca się zgadzam, że
praca mgr powinna być projektem doradczym sensu stricte. Tak się zabija
akademickość, refleksyjność, które są niezbędne dla rozwoju kompetencji
intelektualnych. Po to wprowadzany jest na uczelniach system praktyk i staży,
aby na tych zajęciach student realizował czysto praktyczne zadania. Największym
wyzwaniem dziś jest nauczyć młodzież, jak łączyć praktykę z teorią. To żadna
sztuka powiedzieć: kończymy z teorią, od dziś piszemy prace praktyczne. Kunszt
dobrego wykształcenia polega na promowaniu postaw łączących teorię z praktyką,
a nie negujących (ignorujących) istnienie teorii. W przeciwnym razie wychowamy
pokolenie "praktyków" gardzących pojęciami, takimi jak refleksja naukowa,
korzystanie z wiedzy naukowej itp. Pisałem o tym więcej w 2009 roku w tekście,
którego fragment tu zaprezentuję:
* „Badacze historii gospodarczej
poszukują wyjaśnień, dlaczego mniej więcej do roku 1780 na świecie istniały
równolegle cywilizacje o podobnym stopniu rozwoju gospodarczego by nagle, w
okresie, który później nazwano rewolucja przemysłową tylko jedna z tych
cywilizacji – cywilizacja Atlantycka – odniosła niebywały sukces zostawiając
daleko w tyle Indie, Chiny i kraje arabskie. Joel Mokyr w książce The Gifts Of
Athena. Historical Origins of Knowledge Society (Princeton, 2002) odnosi się do
poglądów znanych jeszcze z lat 1950-tych, według których źródłem postępu
cywilizacyjnego jest systematyczne zastosowanie wiedzy naukowej w życiu codziennym.
Fenomen ten polega na tym, że wiedza typu know-what i know-why staje się
zintegrowana z wiedzą typu know-how a więc wiedzą praktyczną. Autor wyróżnia
wiedzę typu teoretyczną – typu W - oraz wiedzę praktyczną, związaną z zasadami
postępowania – typu l.
Rzecz w tym, że przez tysiąclecia
wiedza W oraz wiedza l funkcjonowały zupełnie od siebie niezależnie. Naukowcy,
filozofowie żyli w izolacji od „praktyków”: cieśli, inżynierów, murarzy,
lekarzy. Dopiero około roku 1800 „praktycy” w Anglii, Belgii i Holandii
zainteresowali się naukowymi metodami i zaczęli stosować wiedzę W do
usprawniania swojej wiedzy l. Przed rokiem 1800 postęp technologiczny odbywał
się metodą prób i błędów. Czasami owocował on odkryciami, lecz wiedza o
porażkach i „ślepych uliczkach” była znana tylko tej osobie, która odniosła
porażkę. Po roku 1800 wiedza zdobyta w wyniku eksperymentów (także wiedza
negatywna – o tym, co nie działa) stała się coraz łatwiej dostępna. Pośrednim
wskaźnikiem upowszechniania wiedzy był spadający koszt książek.
Najsilniejszą z sił, które
pozwoliły społeczeństwom zachodnim zniwelować lukę pomiędzy wiedzą W i l był
alfabetyzm. Dużą rolę odegrał tutaj rozwój protestantyzmu. Już w dobie baroku
dzieci chłopskie na terenie Pomorza i innych terenach pod panowaniem niemieckim
uczyły się czytać Biblię. Potem na początku XIX wieku na części ziem polskich
(Górny Śląsk, Wielkopolska, Części Kujaw i Pomorza) dzięki wprowadzeniu
obowiązkowego nauczania problem analfabetyzmu przestał istnieć już przed I
wojną światową. Państwo Pruskie było jednym ze światowych liderów w zakresie
wprowadzania obowiązku szkolnego. Także Holandia, pierwsza nowożytna Republika
stała się krajem, w którym ponad 70% męskiej populacji potrafiło czytać.
Sukcesy gospodarcze Holandii w XVIII nie przypadkiem zbiegły się z
upowszechnieniem umiejętnością czytania. Do dziś widać na mapie Polski różnice
wynikające z podlegania różnym zaborcom, gdy obserwujemy rozkład popularności
populistycznych partii politycznych, czytelnictwa prasy i innych wskaźników
charakteryzujących rozwój społeczeństwa opartego na wiedzy).
* J. Fazlagić, Wiedza
„teoretyczna” i „praktyczna”, Problemy Jakości, 2/2009, s. 14-16.